środa, 12 lutego 2014

Uczucia

tak łatwo je zranić, tak trudno później się pozbierać. raz zgnieciona kartka już nigdy po wyprostowaniu nie będzie taka sama. identycznie jest z człowiekiem. raz zraniony, nigdy nie będzie już taki jak wcześniej. w głębi serca będzie miał drzazgę. żeby jej się pozbyć potrzeba bardzo dużo czasu, lecz czasem nie da się nic zrobić i człowiek musi nauczyć się z nią żyć. tylko jak?

wtorek, 11 lutego 2014

Miłość

czy miłość istnieje? czy jest tylko naszym wyobrażeniem, ucieczką od rzeczywistości? chowając się w ramionach tej drugiej osoby uciekamy od codziennych problemów i zmartwień. czas się wtedy zatrzymuje, nic nie jest ważne. tylko tu i teraz, ten moment, moment całkowitego oddania. ale czy to wszystko jest prawdą? w końcu wszystko się prędzej czy później kończy. ale czy myśląc w ten sposób zaprzepaszczamy nasze szanse na prawdziwe uczucie? zatracając się jak Werter skończymy marnie. czy można więc powiedzieć, że miłość zabija? odrywa się od nas kawałek naszego 'ja', na którego miejsce wchodzi TY . jednak, gdy TY odejdzie, zostanie tam pustka. czy to jest tego warte? TY zabiera ze sobą kawałek naszego 'ja', nie zostawia nic w zamian. tylko szramę.
idąc drogą Beatles'ów (Hey Jude), gdy znajdziemy nasze TY mamy o nie walczyć. Gdy tylko wpuścimy je do naszego serca, wszystko będzie lepiej. będziemy mieli z kim dzielić się naszymi zmartwieniami, będziemy mieli kogoś, na kim można polegać.

 jaka jest więc miłość?


You have found her, now go and get her...

Marzenia

każdy z nas marzy. późnymi nie możemy zasnąć, układając sobie w głowie idealne scenariusze. to taka nasza intymna sfera, nasz prywatny świat, do którego nikt nie ma dostępu. większość ludzi pozostaje na marzeniach, nie brną dalej, nie dążą do celu. czemu? boją się porażki? porażką jest poddać się bez spróbowania. niektórzy pewnie pomyślą sobie, 'racja, czego ja się boję? czemu czegoś nie zmienić?' lecz spójrzmy prawdzie w oczy. większość z nas boi się zmian. sądzimy, że teraz jest dobrze, żeby nic nie ruszać, bo jeszcze coś może się popsuć. niestety przez takie myślenie sami wszystko psujemy. przez to tkwimy w jednym miejscu, nie rozwijamy się. czasem po prostu rodzice lub szkolny statut nam czegoś zabrania. pamiętam ten moment gdy się przełamałam. stwierdziłam, że skończę z myśleniem "co by było gdyby" , a sprawdzę to. poczułam się wolna, jakbym mogła władać światem. Wszystko jest do osiągnięcia, trzeba tylko chcieć. zaczęłam działać. pewnie większość ludzi obserwujących moje ciągłe zmiany myślało, że postradałam zmysły, że będę mieć same kłopoty. Bo przecież słynne "co będzie na starość" mówione przez rodziców jest czymś, o czym mamy stale myśleć. miliard razy musiałam wysłuchiwać od rodziców, nauczycieli jakich priorytetów mam się trzymać, czym mam się kierować w życiu. jasne, idealne oceny, wzorowe zachowanie. kto by tego nie chciał? to był całkiem dobry plan. sęk w tym, że nie każdy lubi mieć wszystko poukładane w życiu. czasem chaos i własne porażki są dobre. dają nam kopa, który z kolei daje nam motywację do dalszych działań. nie ma błędów. są tylko lekcje.  każdy jest inny. każda jednostka pragnie czegoś innego. dlaczego więc wszyscy podążamy tą samą ścieżką? życie jest jedno, nie możemy cały czas związani, martwić się, co pomyślą inni. co będzie za kilkadziesiąt lat? błagam, nie wiemy nawet co będzie za minutę! jak skończymy, gdy podejmiemy pochopne decyzje? tego nie wie nikt. żyjąc przyszłością tracimy teraźniejszość, która z kolei zbuduje nam tą przyszłość. ta chwila, w której żyjemy, ten 11 luty 2014 roku, godzina 17.48, gdy to piszę, już nigdy się nie powtórzy. nie powtórzy się również ta chwila, w której to czytacie. nie bójmy się. żyjmy...